bo będę mniemała, że ty stanowczo jesteś nieuczciwym człowiekiem, prawdziwym łotrem...
Ryszard poruszył się na krześle.
— Gosposiu — wybełkotał głosem prawie niezrozumiałym — dla czego łajesz biednego chłopaka, który w trzech czwartych należy do rodziny, gdyż jego brat na przyszły tydzień na prawdę będzie do niej należał?
— Daj pokój bratu, który nie należy do sprawy! — odpowiedziała zacna kobieta z niecierpliwością. Czyż byś ty się śmiał z nim porównywać? Jego mały palec wart więcej niż ty cały! On dotrzymał swojej obietnicy, on będzie moim zięciem w ciągu dwóch tygodni, tobie zaś powiadam, że w końcu musisz się uiścić... Byłam tak słaba żem ci pożyczyła tysiąc franków... Było to wielkie głupstwo, alem jeszcze miała ufność w twoim honorze i wyobrażałam sobie głupio, że gdy nadejdzie termin przez ciebie oznaczony, — urządzisz się tak, iż będziesz w stanie...
— Sądziłem... — wybełkotał Ryszard. Miałem nadzieję...
— Miałeś nadzieję, że mnie obałamucisz pięknem! słowami i kłamliwemi obietnicami, tak jak to czynisz oddawna.... — przerwała gwałtownie pani Baudu — ale już tego dosyć, a nawet za wiele! Od dziś za trzy dni muszę złożyć do rąk notaryusza posag Stefci i nie chcę ażeby Baudu spostrzegł się, żem wzięła te tysiąc franków, nie z posagu mojej córki, ale z kasy robotników, którzy mu powierzają
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1367
Ta strona została przepisana.