swoje oszczędności!... Słyszysz ty mnie?... rozumiesz?...
— Tak... tak... — rzekł pijak, którego język coraz stawał się sztywniejszym; — słyszę... rozumiem... Ale cóż pani chcesz żebym zrobił?
— Co chcę żebyś zrobił?
— No!... tak...
— To nie teraz trzeba mnie o to pytać!... Trzeba było posłuchać rad którem ci dawała przed pół rokiem, gdyś mnie błagał abym ci przyszła z pomocą!... Możesz zarobić dwanaście franków dziennie... Oszczędzając, jużbyś mi był oddał pięćset franków, a widząc twoje dobre chęci, byłabym się jakoś urządziła aby załatać dziurę... Zamiast tego spijasz się, i całemi tygodniami nie pokazujesz się w warsztatach...
— Zawsze więc reprymandy... — pomruknął Ryszard Beralle.
— Dzisiaj nie idzie o reprymandy!... Ja ci powiadam: Potrzeba mi tysiąca franków które ci pożyczyłam... Na przyszły tydzień muszę złożyć posag u notaryuszą i tego samego dnia robotnicy zbierą się dla sprawdzenia swoich rachunków... Jeżeli złożę posag Stefci całkowicie, to mi zabraknie tysiąca franków w kasie robotników... to jasne jak dzień... Otóż, albo w oczach notaryusza, albo w obec robotników, będziemy uchodzili za złodziei, tak!...
— O! mamo Bandu...
— Nie ma mamy Bandu! To co ci powiadam, jest jasne!... Od dzisiejszego dnia zabraniam ci my-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1368
Ta strona została przepisana.