sleć o Wirginii. Nie mam ochoty, aby znosiła nędzę z takim jak ty łajdakiem!
— Ale skądże pani chcesz, abym wziął tysiąc franków?
— To nie moja rzecz, to twoja. Tu idzie o honor rodziny Bandu, a ten jest święty!... Jeżeli jutro nie będę miała tysiąca franków, nic nie ukryję i powiem wszystko bratu.
— Pani tego nie zrobisz... — wybełkotał Ryszard z przestrachem, który chwilowo rozproszył jego opilstwo — pani tego nie zrobisz!
— Zrobię i to bez namysłu, mogę cię zapewnić. Twój brat zaręczył tutaj za ciebie... Odkryję mu rzecz całą...
— Zatem pani jesteś bez litości?
— Bez litości dla tego, kto nie ma ani uczciwości, ani odwagi, ani delikatności...
— Powiedzieć o tem bratu, to jest toż samo co go przeciw mnie podburzyć... To jest, poróżnić nas z sobą, to jest popchnąć mnie do czegoś rozpaczliwego...
— I cóżby było złego, gdybyś wskoczył do wody? Byłoby jednego próżniaka mniej, ot i wszystko!... Pamiętaj, że ci zabraniam, abyś nogą nie stąpił w tym domu, dopóki mi nie oddasz tysią franków.
Ryszard podskoczył.
— Wypędzasz mnie pani?.. — rzekł głosem syczącym.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1369
Ta strona została przepisana.