rzekłaś się praw matki, odmawiając udania się a ojcem i córką... Jesteś niegodną uściskania w swoich objęciach dziecięcia poświęconego przez siebie!... Nie obawiaj się o jéj przyszłość... Ona będzie bogata... — Majątek mój wynosi więcéj niż cztery miliony i całkiem będzie, należał do niéj... — Za mego życia nie probój się z nią zobaczyć... na nic się nie zdadzą twoje usiłowania.. — Przedsięwziąłem wszelkie ostrożności, a gdy umrę, tajemnica zostanie dobrze strzeżoną...
— Więc jesteś bez litości! — szepnęła Małgorzata! — Jesteś do ostatka okrutnym!!
— Do ostatka! — powtórzył Vallerand — To moja zemsta! — Mogę ci oddać choć część tego com z twego powodu wycierpiał... I oddaję!...
— To jest nikczemność!
— To twoja zdrada była nikczemnością! — odpowiedział Robert podnosząc się z trudnością; — a zresztą po cóż się sprzeczać? Przysięgam, że się spełni to, com postanowił!
— A ja przysięgam przeciwnie! — zawołała gwałtownie Małgorzata. — Ją muszę miéć córkę!
— Ona dla ciebie nie istnieje! A teraz nie mamy sobie nic więcéj do powiedzenia! — Wychodź ztąd... nie znam cię!...
Robert postąpił ku Małgorzacie z wzniesioną ręką, wzrokiem pełnym błyskawic.
Wyglądał strasznie i złowrogo.
Nieszczęśliwa kobietą przelękła się.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/137
Ta strona została przepisana.