Nie będzie chciał, aby z jego winy czyjeś szczęście było zniweczone... Nie będzie chciał, aby jego brat przeklinał jego postępowanie... On jest uczciwy człowiek, nie wątp o tem i znajdzie sposób, przed opływem oznaczonego przez ciebie terminu, zasłonić swój honor zwracając ci pieniądze...
— Ryszardzie... Ryszardzie... — dodała Wirginia, błagająco — słuchaj mojej siostry, słuchaj mojej matki...
— No... no... dosyć tych jeremiad! — przerwała mama Bandu, trochę ułagodzona, popychając córki do komina: — niech tylko odda pieniądze, a ja potem zobaczę co zrobić...
Brat Wiktora siedział ponury..
Na chwilę rozproszone opilstwo wracało z większą siłą. Umysł jego opanował pewien rodzaj obłędu.
— Tak... — szeptał głuchym głosem. Tak, uiszczę się... odbierzesz pani swoje pieniądze. Trzy dni... A więc, nim trzy dni upłynie, oddam com winien...
I wyszedł chwiejąc się.
— Co się należy... — rzekł Leopold rzucając na stół sztukę pięciofrankową.
Mama Baudu wydała mu resztę.
Zabrał ją i spiesznie opuścił restauracyę.
Wyszedłszy na ulicę, powiódł w około wzrokiem.
Ryszard, stojąc nieruchomie o dwadzieścia kroków od restauracyi, gestykulował mówiąc sam do siebie.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1371
Ta strona została przepisana.