— Tak jest... — powtórzył Ryszard.
— Wiesz, mój stary, żeś ty biedną kobietę postawił w haniebnem położeniu.
— Ach! wiem o tém dobrze... To też chciałem się utopić i to byłoby już zrobione gdybyś mi nie był przeszkodził... Pijmy...
— Właśnie, właśnie... Twoje zdrowie!
— I twoje!... I wiesz, jeżeli mi nie pomożesz, to ja wyszedłszy ztąd, skoczę do wody...
— Bądźże trochę cierpliwym! — rzekł Leopold ze śmiechem. Czy tysiąc franków, które ci może pożyczę, przywróci cię do łaski mamy Baudu?
— Prócz tego winianem jej za stół około trzech set franków... Summa, tysiąc trzysta franków...
— Więc gdybyś zapłacił tysiąc trzysta franków, tobyś znowu został oficyalnym narzeczonym Wirginii?
— Tak, ale do ślubu trzebaby djabelnie długo czekać...
— Dla czego?
— Bo rodzice wymagają, abym zebrał pięć tysięcy franków, które razem z odziedziczonémi pięcioma tysiącami, których nie mogę podnieść, uczynią dziesięć tysięcy... a ja nigdy... nigdy nie będę w możności tyle zebrać... Ja siebie znam dobrze... Daj pić!...
Leopold napełnił szklankę podawaną mu przez Ryszardą i rzekł:
— A więc, mój stary, jeżeliby kto, po zapłaceniu twojego długu tysiąca trzystu franków, dostar-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1377
Ta strona została przepisana.