— Tak... — odpowiedział — kocham ją...
— Czyś ty zazdrosny?
Ryszard spojrzał na mówiącego ogłupiałym wzrokiem i wyrzekł przez zaciśnięte zęby:
— Dla czego mnie o to pytasz?
— Przebóg!... tak sobie... ażeby wiedzieć...
— Wytłómacz się, do milion djabłów! Pod tym względem nie ma żartów... to boli!...
— Cobyś ty zrobił, gdybyś się dowiedział, że jakiś facet umizga się do Wirginii i jej się podoba?
— Zabiłbym tego faceta... choćbym go miął udusić własnemi rękami...
— Bardzo dobrze... ja widzę że ty wiesz co to jest zazdrość...
— O! tak...
— Więc się porozumiemy...
— Mówże!
I Ryszard znowu się napił.
Leopold mówił dalej:
— Ja także kocham... Kocham młode dziewczę, a raczej ubóstwiam ją... Szaleję dla niej... Przysięgła że mnie kocha, ale to kłamstwo... Nie chce iść za mnie dla tego żem bogaty...
— Więc cię oszukiwała?
— Oszukuje mnie.
— Więc ją puszczaj, a łotra który włazi w drogę, uduś...
— Nie...
— Czemu?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1379
Ta strona została przepisana.