— Otwórz pani... rzekł — zapewniam panią, że tu idzie o jej interes.
Te zagadkowe wyrazy sprawiły swój skutek.
Pani Bandu powiedziała sobie, że jej pewno przynoszą wiadomość o mężu, któremu się musiał trafić jakiś wypadek.
Odsunęła rygle i zakręciła kluczem w zamku.
Drzwi uchyliły się tylko, bo poczciwa kobieta trzymała jedną połowę na pół zamkniętą.
— Cóż tam chcesz? — zapytała. Ja o tej porze nie daję pić i powinieneś wiedzieć — rzekła zwracając mowę do Ryszarda, że twoje odwiedziny o każdej porze nie są dla mnie przyjemne. Jużeś mi dobrze się przysłużył!
Pijak chciał coś powiedzieć.
Były więzień przerwał mu mowę.
— Pani — rzekł kłaniając się gospodyni — przed chwilą powiedziałem, że tu idzie o jej interes, a to jest rzeczywistą prawdą. Będziesz pani miała tego dowód, jeżeli zechcesz mnie przez minutę posłuchać...
Ta prosta i rozumna przemowa uspokoiła mamę Bandu.
— Wejdźcie — rzekła otwierając drzwi całkowicie...
Obadwaj przestąpili przez próg domu.
— O co idzie? — zapytała znowu gospodyni zakładu.
— Jestem przedsiębiercą — odparł Leopold powstrzymując pijaka, który bełkotał i gestykulował owładnięty niezmierną ochotą wytłómaczenia się oso-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1384
Ta strona została przepisana.