Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1387

Ta strona została przepisana.

— Niezaniedbam... Szczęśliwej podróży pustaku i dobrego powodzenia.
Mama Bandu w resztę z tysiąca trzechset franków, chciała koniecznie wydać pokwitowanie, uściskała Ryszarda, którego wino i wzruszenie czyniło coraz płaczliwszym, poczem obadwaj wyszli z restauracyi, której drzwi gospodyni za niemi zamknęła.
— Ty jesteś blagier, mój stary... — bełkotał opój czepiając się towarzysza, aby nie runąć na ziemię. — Mój zwierzchnik... przedsiębierca... podmajstrzy w twoim warsztacie w Lille... I mama Baudu dała się złapać!... Nie, słowo honoru, ja się długo śmiać będę!...
— Cicho że! — przecież trzeba było usprawiedliwić twój wyjazd.
— Ty jesteś przepyszny, o mój dobroczyńco, i w dzień mego ślubu z Wirginią, będziesz moim drużbą.

VIII.

Doszli do czekającej na nich dorożki i wsiedli do niej.
O kwandrans na pierwszą przyjechali na dworzec kolei żelaznej Wschodniej.
O dwunastej minut trzydzieści pięć wyjeżdżali do Nogent-sur-Seine.
Paweł w towarzystwie Renaty szedł na ulicę Szkoły Medycznej.