hotelu, a w chwilę patem sama wejdziesz do niego... Zażądasz pani pokoju, a ja sieę postaram ażeby dostać drugi obok pani.
— Zgoda... Nie stracę pana z oczu.
Wiktor otworzył drzwi zewnętrzne, stanął na chodniku i poszedł ulicą wy miarkowanym krokiem.
Leopold umieszczony w kawiarni przy oknie, miał wzrok wlepiony w drzwi notaryusza.
Widział jak podmajstrzy przechodził, ale nie zwrócił nań żadnej uwagi.
— Renata poczekawszy dwie czy trzy minuty wyszła z kolei.
Na twarzy jej malował się doznany zawód.
— Otóż i ona... pomyślał Leopold. Mała nie zastała notaryusza... kazano jej przyjść w poniedziałek... Mocno zmartwiona... musi stać w hotelu przez czterdzieści ośm godzin. Właśnie to mój interes...
I wyszedł z kawiarni, aby się udać za dziewczęciem.
Wiktor Beralle wchodził do pierwszego hotelu, który mu się trafił po drodze.
Hotel ten, bardzo dawny, miał na szyldzie łabędzia dźwigającego krzyż z tym legendowym napisem, które były tak miłe naszym poczciwym przodkom.
Leopold został zanadto w tyle, aby mógł widzieć, że podmajstrzy wszedł do hotelu.
Cokolwiek później od Wiktora weszła pod sklepienie Renata, przestąpiła próg sali ogólnej, gdzie ją