ko nałoży do niéj... Nie dla Lantierów... nic dla tych nędzników... wszystko dla mojéj córki.. — Notaryusz Audouard, z Nogent-sur-Seine, wzawian za pokwitowanie wręczy jéj cztery miliony czterykroć dwadzieścia pięć tysięcy franków... Wszystko dla Renaty... wszystko...
Były to ostatnie słowa wymówione przez Roberta, i wymówione głosem tak, słabym, że Lantier raczéj się ich domyślił, niż dosłyszał.
Głowa deputowanego spadła na poręcz szezlongą. — Ręce obezwładniały; — i zrzenice zamarły; — oddech ustał.
Urszula padając na kolana krzyknęła.
— Umarł! zawołała — Umarł!
I wybuchła łkaniem.
Leopold Lantier uczynił gest trudny do oznaczenia, wyszedł na palcach do sieni, przeszedł nie spotkawszy nikogo przez podwórze, i spiesznym krokiem puścił się do Romilly.
O sto kroków od zamku stanął.
— Więc umarł! — rzekł z cicha. — Pieniądze, na które liczyłem, na podróż do Ameryki, wymknęły mi się a przyszły spadek mego kuzynka Paskala Lantier poszedł z dymem!... — Wujaszek Robert miał córkę... córkę, którą uczynił swoją jeneralną spadkobierczynią, i która ma się udać do Paryża ze starą do pana