Wiktor zbliżył się do drzwi komunikacyjnych i zlekka zapukał w nie dwa razy.
Dziewczę domyśliwszy się z odgłosu kroków, że to był jej sąsiad, pobiegła ku drzwiom.
— Czy to pan, panie Wiktorze? — zapytała półgłosem.
— Tak jest... Tylko nas te drzwi dzielą...
— Mogę jej otworzyć...
— Czy masz pani klucz?
— Jest w zamku, po mojej stronie.
— Spodziewałem się tego... otwórz więc pani.
Renata odsunęła stoliczek toaletowy, który stał we framudze i otworzyła.
Młodzi ludzie znaleźli się razem...
— Wszystko jak najlepiej... — rzekł Beralle — w ten sposób będziemy mogli wygodnie rozmawiać, i żywy duch nie będzie wiedział że się znamy... na początek podam pani pewną myśl...
— Jaką?
— Czy pani nie znajdujesz za potrzebne uprzedzić pana Pawła, o nieobecności notaryusza, która nas zmusza do przedłużenia swego tutaj pobytu...
— Uważam to za tak potrzebne, żem miała pana prosić o wysłanie depeszy...
— W takim razie odchodzę, aby zatelegrafować na ulicę Szkoły Medycznej.
— Idź pan...
— Za kilka minut powrócę do pani.
Wiktor wrócił do swego pokoju, od którego drzwi Renata za nim zamknęła; wyszedł z hotelu
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1400
Ta strona została przepisana.