— Spodziewam się, że odszukamy córkę pani...
— Jakim szczególnym wypadkiem pan wpadłeś namysły że jej ojcem był hrabia?...
— List przyjaciółki z pensy i, zabrany z papierami panny de Terrys, dał początek omyłce, która dzięki Bogu, nie zaszkodziła nikomu, ponieważ oskarżenie nawiasowo tylko na niej ciążyło. Zresztą ten list zawierał tylko niepewne wskazówki...
— Ale Honory na może dopełnić tych objaśnień i wskazać mi, gdzie mogę odzyskać swoją córkę.
— W istocie, to być może...
Małgorzata złożyła ręce.
— O! panie — rzekła błagająco — panie, błagam cię, zaklinam, proszę na klęczkach, pozwól mi pan zobaczyć się z panną de Terrys... mówić z nią... wypytać...
— Pozwolę, ale później.
— Dla czegóż nie dzisiaj?
— Dzisiaj jest niepodobieństwem!
— Niepodobieństwem — powtórzyła Małgorzata.
— Tak, pani — odpowiedział urzędnik — śledztwo nie jest ukończone i nie mogę przed upływem kilku dni komukolwiek, bądź pozwolić się znosić z panną de Terrys.
— Ależ panie, ja ciebie o życie błagam... — mówiła dalej biedna matka. — Zlituj się pan nademną...