— Wolna! — powtórzyła Małgorzata z uniesieniem radości. — Czy to być może?
— Może być i to jest pewnem.
— Ale jakim sposobem.
— Mam w ręku dowód jej niewinności... dowód niezbity...
— Jaki?
— Zmarły przemówi... albo raczej przemówił.
— Nie rozumiem... wytłómacz się...
Paweł zabierał się do mówienia.
Nie starczyło mu czasu.
Woźny zawołał go po nazwisku, sędzia go wzywał.
— Czekaj ciociu... — rzekł żywo — spodziewam się, że za kilka minut ci oznajmię, iż rozkaz uwolnienia Honoryny został podpisany...
I młodzieniec wszedł do gabinetu sędziego śledczego.
Urzędnik spojrzał z uwagą na niego, został uderzony szczerym i otwartym wyrazem jego twarzy, i uczuł dlań nagłą sympatyę.
— Pan jesteś Paweł Lantier? — rzekł do niego.
— Tak, panie...
— Jesteś pan synem pana Paskala Lantier, znanego przedsiębiorcy?
— Tak, panie...
— Wezwałem pana jako świadka w sprawie panny Honoryny de Terrys...
— Domyśliłem się tego i sam bym przyszedł, gdybyś pan nie był mnie wezwał, z prośbą, abyś mnie pan wysłuchał.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1415
Ta strona została przepisana.