Lantier zjadł z apetytem ten skromny obiad, zażądał gazety „Journal de l’Aube“ i przeczytał z łatwém do zrozumienia, zajęciem, opis swójéj ucieczki z więzienia w Troyes.
— Trochę wcześniéj niż o jedenastéj, skierował swe kroki ku dworcowi drogi żelaznéj mówiąc:
— Robert Vallerand umarł dziś wieczorem; — zgon zameldowany zostanie jutro... pogrzeb odbędzie się dopiero po jutrze... — Stara wykona rozkazy nieboszczyka dopiéro po pogrzebie... to rzecz jasna jak słońce — mam więc co najmniéj przed sobą dwadzieścia cztery godzin... — to więcéj niż potrzeba aby działać użytecznie... — No, dobrzem zrobił żem wylazł ze swojéj skorupy!.... Zdaje mi się że dla mnie, jest przynajmniéj ładny milionik, uczepiony u wędki, którą zarzucę na swego kuzynka Paskala Lantier, znajdującego się w niebardzo tęgich interesach...
I zbieg zakończył, powtarzając wyrazy wyrzeczone przez siebie gdy wychodził z zamku Viry-sur-Seine:
— Trzeba będzie o tém pomyśleć!
O jedenastéj minut czterdzieści siedm, wsiadł do pociągu mającego stanąć o czwartéj rano w Paryżu.
Lantier znał stolicę tak dobrze jak swoje rodzinne miasto Troyes i wiedział, że tam lepiéj niż gdziekolwiek bądź, będzie miał możność uniknięcia poszukiwań policyi.
Wyszedłszy z dworca udał się przedmieściem Św. Marcina, wstąpił do niewielkiego hotelu i kazał sobie dać pokój.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/142
Ta strona została przepisana.