— Tak jest, moja ciotko... — odpowiedział Paweł.
— A to jak?
— Wynajdując prześladowców dziewczęcia które kocham i którzy jednocześnie są prześladowcami panny de Terrys... Jedź droga ciociu, jedź do więzienia Świętego Łazarza, czekaj na Honorynę, odwieź ją na bulwar Malesherbes, staraj się ją pocieszyć i powiedz jej, że ja mam pewną nadzieję wkrótce odszukać i ukarać tych, którzy ją chcieli zgubić...
Małgorzatą chciała dalej wypytywać, lecz Paweł nie dał jej na to czasu i wybiegł.
Pani Bertin wsiadła do powozu czekającego na nią na placu Pałacu Sprawiedliwości i kazała się zawieźć do więzienia Ś-go Łazarza.
Wiedząc dobrze, że jej niepozwolą wejść do wnętrza, czekała przy wejściu, znajdując, że minuty są tak długie jak wieki.
Paweł powrócił na ulicę Szkoły Medycznej i zwracając mowę do odźwiernego zapytał:
— Widziałeś panią Izabellę?
— Nie panie...
— To dziwna rzecz! — pomyślał student — ani tu ani przy ulicy Beautreillis... A nie mam czasu iść do pani Laurier, zawiadomić ją o swoim wyjeździe.
I dodał głośno:
— Ja wyjeżdżam... Nie będzie mnie w domu najwięcej dwa lub trzy dni... Jeżeliby pani Zirza, panna Renata i pan Wiktor Beralle przyjechali dziś
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1420
Ta strona została przepisana.