wszedł do sali pasażerskiej i rozpatrzył rozkład jazdy.
Z Nogent-sur-Seine do Troyes, kursuje kilka pociągów, wieczorem i w nocy.
Były więzień zanotował sobie godziny w swojej książeczce.
Godziny te były: 8 minut 42; 11 m. 8; 12 m. 32 i 4 m. 11 zrana.
To uczyniwszy, powrócił do małej oberży i do pokoju, w którym nocował, wyjął z walizy rewolwer, nóż w kształcie sztyletu, maleńką ślepą latareczkę, i wszedł do sąsiedniego pokoju, zajmowanego przez Ryszarda Beralle.
Ten czekał na niego.
Wypróżniwszy przy śniadaniu trzy czy cztery butelki dla ogłuszenia się, i dla zmuszenia sumienia aby zamilkło, wrócił do siebie i rzuciwszy się na łóżko, leżał jak kloc bezwładny, lecz nie spał.
Leopold dobrze ocenił tę naturę miękką i niesprężystą.
Wewnętrzny głos wołał na Ryszarda: — „Co czynisz nieszczęśliwy! Co ty chcesz zrobić?“
Słyszał ten głos, ale nie czuł ani siły, ani odwagi być mu posłusznym, a widząc że ma pełne kieszenie, długi popłacone i w pekspektywie okrągłą sumkę, nie cofał się przed myślą o hańbiącym czynie, który miał popełnić i odpowiadał temu wewnętrznemu głosowi:
— Na tym świecie, każdy dla siebie!... Będę miał fundusz wymagany przez mamę Bandu... Ubóstwiam Wirginię i Wirginia będzie moją żoną...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1429
Ta strona została przepisana.