— Numer trzeci... To rzecz ważna. Jedna mnie tylko rzecz zajmuje...
— Jaka?
— Jakim sposobem ja w nocy wejdę do hotelu, nie dając się schwytać?...
— Niedołęgo! To rzecz prosta jak drut!... Ja ciebie miałem za mędrszego!... Zapłać tutaj rachunek i pakuj się do hotelu pod Łabędziem krzyżowym.
— Patrzaj! w istocie o tem niepomysłałem...
— Zażądaj pokoju... Weź pierwszy lepszy i pod pozorem żeś zmęczony i trochę niezdrów, kładź się do łóżka, abyś nie był widzianym w hotelu przez ludzi, którzyby cię potem mogli poznać... Rozumiesz?
— Rozumiem!
— Potem w nocy, około trzeciej zrana, to jest w porze najmocniejszego snu, wyjdziesz ze swego pokoju i wejdziesz po cichu do numeru trzeciego.
— Łatwo to powiedzieć...
— I łatwo zrobić...
— Nie tak bardzo, skoro drzwi dziewczyny będą zamknięte.
— Z pewnością będą zamknięte.
— No, a wtedy?
— Czy ty sądzisz, że to jest przeszkoda nie do usunięcia? Ja przewidziałem wszystko... Oto co usunie trudności...
I Leopold podał Ryszardowi klucz, któryśmy już widzieli.
— Klucz! — zawołał pijak osłupiały.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1431
Ta strona została przepisana.