— I to nie podrobiony... — odpowiedział zbieg z Troyes.
— Więc masz w tym domu przyjaciół?
— Ja przyjaciół mam wszędzie... Oprócz klucza jeszcze ci przynoszę to.
— Ślepą latarkę!...
— Która ci paz woli kierować się po korytarzach... Widzisz, że ja o niczem niezapominam.
Ryszard wziął klucz i latarkę.
— Gdzież znajdę opieczętowane — papiery? — zapytał następnie.
— Muszą być w kieszeni ubrania, albo, w szufladzie... Najprzód przetrząśniesz kieszenie...
— Dobrze... A jeżeli się panienka obudzi?... — szepnął Ryszard, ze drżeniem.
— Dosyć będzie groźby. Kobiety są bojaźliwe... Ona by ci sama powiedziała gdzie są papiery.
— A jeżeliby krzyczała?... Gdyby wzywała na pomoc?...
— Dosyć będzie jak powiesz, że jeżeli nie będzie spokojna i nie odda ci żądanych papierów, człowiek, którego kocha zostanie zabity... Zapewniam cię?, że ani słówka nie piśnie.
— Jeżeli tak, to wszystko pójdzie dobrze. Cóż trzeba zrobić dostawszy do rąk papiery?
— Zapłać za numer naprzód, zapowiadając, że musisz wyjechać przed świtem... Ja znam hotele prowincyonalne... Drzwi zamykają, ale zostawiają klucz w zamku... Otworzysz i zręcznie zemkniesz...
— Kiedyż się z tobą zobaczę?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1432
Ta strona została przepisana.