Wierny, że jasnowłosa Zirza chciała krzyczeć o ratunek, wołać o pomoc, w chwili gdy Leopold Lantier mówił jej, że została otruta i umrze zamiast Renaty, której był nieprzyjacielem.
Z jej ściśnionego gardła, żaden głos nie mógł się wydobyć.
Upadła bezwładna na podłogę.
Nędznik ukląkłszy przy niej, przyłożył rękę do jej serca, którego bicia nie poczuł.
Wniósł z tego że Zirza nie żyła, ale tego nie mógł zrozumieć, że symptomata otrucia tak mało były zgodne z opisem Paskala Lantier.
Pewno różnica skutków pochodziła z różnicy Leopold poprzestał na tem wyjaśnieniu i odtąd nie zajmował się tym mniej ważnym szczegółem.
— Główna rzecz, że zadanie dokonane... — myślał sobie zbieg z więzienia.
My się z tem zdaniem nie zgadzamy. Winniśmy czytelnikom wyjaśnienie i to damy w krótkości.
Przypomnijmy sobie, że w chwili gdy truciciel wsypywał do butelki szartrezy szczyptę proszku krotala, płyn nagle zmienił kolor i z jasno-żółtego zmienił się w kolor ciemnego topazu.
Co to miało znaczyć?
Zaraz się dowiemy.
Jasnowłosa Zirza leżała wyciągnięta na dywanie.
Ciało młodej kobiety miało trupią sztywność.
Ręce miała skurczone, kończyny jak lód zimne, usta blade, oczy zamglone i szkliste.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1437
Ta strona została przepisana.