Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1439

Ta strona została przepisana.

Poniosła ręce do piersi a potem do czoła.
Oczy jej otworzyły się powtórnie.
Podniosła się i po wiodła wzrokiem w około, spodziewając się, że coś odkryje śród otaczających ją ciemności.
Poruszyły się jej usta.
— Gdzie ja jestem?... — szepnęła.
Niepodobieństwem było dla niej odpowiedzieć, gdyż w umyśle jej panowały jeszcze głębokie ciemności.
Wzrok jej błądzący |w próżni, nagle dostrzegł blady promyk światła, przeciskający się przez źle schodzące. się okiennice.
Chciała się podnieść.
Zdawało się, że jej nogi są sparaliżowane.
Ale w skutek gwałtownego wysiłku udało jej się stanąć na nogach; jednakże, gdyby przypadkiem, w odległości ręki nie była znalazła stołu o który się mogła oprzeć, byłaby upadła.
Oparłszy się o ten stół, czekała.
Zimny pot zwilżał korzenie jej włosów, skronie jej były, jak gdyby kleszczami ściśnione.
Nagle na dworze zabrzmiał brzęk dzwonka.

XV.

Ten niespodziany odgłos wstrząsnął młodą kobietą.