— Ależ! — rzekł Baudry rzucając okiem w około — zdaje się że w tym domu nie ma nikogo...
— Zirza nam wytlómaczy co zaszło, otóż przychodzi do siebie...
W istocie młoda kobieta otworzyła oczy.
— Moje dziecię, moje biedne dziecię — szepnęła jej do ucha kupcowa, całując ją z czułością matki — słuchaj mnie... to ja... która cię kocham i przybywam po ciebie...
— Tak... tak... — rzekła młoda kobieta podnosząc się. — Poznaję panią... przypominam sobie... Ach! Bóg was sprowadza... gdyby nie wy, to bym była umarła...
Pani Laurier i Baudry pomogli Zirzie wstać i posadzili ją na krześle.
— No i jakże? — zapytał restaurator. — Lepiej się pani czujesz?
— O tak!... lepiej... daleko lepiej... alem myślała, że już po mnie...
— Cóż się to stało, moje dziecię?
— Co się stało?... — powtórzyła Zirza ze drżeniem. — Zaraz się dowiecie... Ale najprzód odpowiedz mi pani... Renata?... gdzie jest Renata?...
— Wyjechała.
— Kiedy?
— Dziś rano.
— Wyjechała dziś rano!... — wyjąkała młoda kobieta z przestrachem. — Wyjechała?... Ale nie sama?... Paweł z nią pojechał?...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1445
Ta strona została przepisana.