Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1446

Ta strona została przepisana.

— Nie... Pan Paweł został w Paryżu... Powiedziano mi o tem przy ulicy Szkoły Medycznej, gdziem chodziła w nadziei, że się czegoś dowiem.
— Więc nie ma ani chwili do stracenia, jeżeli je chcemy ocalić... jeżeli to jeszcze można uczynić.
— Czy jej zagraża niebezpieczeństwo?...
— Najstraszniejsze jakie być może... Niebezpieczeństwo utraty życia... To na nią, nie na mnie tu czekano... żeby ją zabić...
— Żeby ją zabić! — zawołali jednocześnie pani Laurier i Baudry.
— Widziałam jej nieprzyjaciela... — mówiła dalej Zirza, tego co mi dał zatrutego likieru, Fradina, co kupował koronki... Był tutaj, patrząc na moje konanie, bom odgadła jego zamiary i mówiąc, że musi zabić Renatę...
— Przez miłosierdzie boże, co ty mówisz?...
— Prawdę, pani Laurier... Było zimno... Wypiłam aby się rozgrzać... ale nieostrożne słowo nędznika pozwoliło mi wszystko odgadnąć... Poznał on, iż jest odkrytym i mając mnie za umierającą, cynicznie odkrył swoje straszliwe zamiary... wołałam o pomoc. potem uczułam, że podłoga usuwa się pod memi nogami, i upadlam...

XVI.

Izabella zamilkła, zdawała się namyślać i nagle zapytała: