— No, to zdaje mi się jak gdyby było umyślnie na pana zrobione...
Lantier przymierzył spodnie, obejrzał drobiazgowo inne przedmioty i zapytał o cenę.
— Trzydzieści pięć franków.
— To za drogo!...
Rozpoczął się targ. — Był on długi, lecz, nie burzliwy. — Lantier wytargował znaczną kwotę, kupił kaszkiet, kazał wszystko zapakować, powrócił ku bulwarowi i wyszedł na ulicę Menilmontant, którą się udał na ulicę Saint-Maur.
Idąc, rozglądał się na prawo i na lewo, zdając się czegoś lub kogoś szukać.
Znalazł to czego szukał, doszedłszy do ulicy Roquette, a tém był dom nowobudujący się.
Pierwsze zimna wstrzymały roboty, i rozpędziły robotników, ale najgłówniejsze rzeczy były zrobione.
Prześliznąwszy się przez wązki otwór, zostawiony pomiędzy deskami stanowiącemi parkan, Leopold wszedł do domu, z łatwością znalazł schody prowadzące do piwnic, przebył kilkanaście stopni, i mając dosyć światła z szerokiego luftu, przemienił ubranie szypra, na to, które kupił w Temple.
Ukończywszy się przebierać, wyszedł tą samą drogą i udał się ulicą Saint-Maur aż do ulicy Boulets, niedaleką od celu jego rannéj przechadzki.
Celem tym, jak się można domyśléć, była ulica, przy której mieszkał przedsiębierca.
— Teraz — rzekł zacierając ręce — trzeba zjeść
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/145
Ta strona została przepisana.