— Nie wiem tego. — odpowiedziała Małgorzata, — wiem tylko że ten dowód złożył sędziemu mój siostrzeniec...
— Pan Paweł Lantier.
— Tak, najdroższa, Paweł Lantier jest bardzo dumny i szczęśliwy tem, że ci mógł jednocześnie powrócić i wolność i honor.
— Zatem Pawłowi winnam wszystko! — zawołało dziewczę, którego łzy płynęły strumieniem. — I on nie przybył z tobą, aby na mnie czekać!... Byłabym tak szczęśliwą, mogąc mu wynurzyć swoją nieograniczoną wdzięczność...
— Chciałam ażeby ze mną jechał... lecz odpowiedział mi żen ma do spełnienia inny obowiązek?...
— Tak... obowiązek pomszczenia ciebie.
— Pomszczenia mnie!... — powtórzyło dziewczę ze zdziwieniem. — Ależ nad sprawiedliwością mścić się nie można, — nawet gdyby, się stało ofiarą niepojętej i straszliwej pomyłki.
— To też Paweł nie myśli się mścić nad sędziami, lecz nad nędznikami, którzy byli przyczynowego aresztowania.
Honoryna czuła, że jej osłupienie się wzmaga.
— Któż to są ci nędznicy? — zapytała. — Czyż ja byłam oskarżona o otrucie ojca?
— Paweł nie złożył w tym względzie żadnego wyjaśnienia. Wyjechał jak najspieszniej, aby rozpocząć działanie.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1458
Ta strona została przepisana.