Ryszard nie stanowił wyjątku w ogólnem prawidle.
Rzucił się ubrany na łóżko dla zabicia czasu myśląc o blizkiem małżeństwie z Wirginią Bandu, i przyrzekając sobie nie zmrużyć oczu.
Powoli, powoli pod wpływem alkoholu, myśli jego się pomięszały, powieki się zamknęły i zasnął niepostrzeżenie, zostawiwszy na stole palącą się świecę.
Sen jego trwał długo i przerwał się w nagły sposób.
Młodzieniec przecierał oczy i spojrzał na zegarek.
Ten wskazywał pięć minut po północy.
Chwycił za flaszkę, pociągnął łyk wódki i znowu przyłożył głowę do poduszki, mówiąc:
— Mam przed sobą dosyć czasu i postaram się aby nie zasnąć.
Łatwo to powziąść takie postanowienie, ale częstokroć nie łatwo je wykonać.
Mózg pijaka co chwila stawał się ociężalszym. Powieki zamykały mu się pomimo woli.
Właściwie nie spał, lecz podlegał pewnemu rodzajowi gorączkowego lunatyzmu, nawiedzanemu szczególniejszemi hallucynacyami i przerażającemi widziadłami.
Jedną z tych widziadeł miało taką cechę rzeczywistości, że Ryszard pragnąc uciec przed wymarzonem niebezpieczeństwem, zerwał się na równe nogi, co go postawiło wobec rzeczywistości.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1473
Ta strona została przepisana.