Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1479

Ta strona została przepisana.

— Jeszcze raz słucham i czekam!... — rzekł. — Co cię sprowadziło do Nogent-sur-Senne?
— Mój los nieszczęśliwy... — wyjąkał Ryszard ciągle klęcząc.
Podmajstrzy wzruszył ramionami.
— Nie pleć głupstw! — zawołał. — Nieszczęśliwy, lecz tylko łotrów popycha do zbrodni!
— Bracie, powiem ci wszystko...
— Zabraniam ci nazywać mnie swoim bratem...
— Okrutny jesteś...
— Jestem sprawiedliwy...
— Nie potępiaj mnie... Jestem pijak, ale nie zbrodniarz... Słuchaj i osądź...
Głosem przerywanym, czasami zaledwie wyraźnym, Ryszard opowiedział rzeczy znane naszym czytelnikom, to jest o scenie pomiędzy nim i mamą Baudu, o wyjściu z restauracyi przy ulicy Saint-Mandé, o spotkaniu z Leopoldem na moście Bercy, o otrzymanych pieniądzach, o tem co się zobowiązał zrobić, o wyjeździe, słowem o wszystkiem.
Musimy mu oddać sprawiedliwość, że nic nie ukrywał, nic nie przekręcił, nic nie zmienił.
Wiktor słuchał blady, z załzawionym wzrokiem, a gdy skończył, rzekł:
— Zatem dla ciebie honor jest próżnem słowem i pijaństwo doprowadziło cię do zbrodni! Miałeś się utopić... Nieznajomy przychodzi przeszkodzić ci w popełnieniu złego czynu i proponuje ci inny, sto razy gorszy! Ty za pieniądze zgadzasz się!... Patrz, niesmak i oburzenie ogarnia mnie! Tyś