podlejszy i więcej godny pogardy niż ten, co ci za kradzież zapłacili...
— Przebacz mi... przebacz... — wyjąkał Ryszard bijąc się w piersi. — Żałuję... więcej nigdy pić nie będę... nigdy! nigdy! przysięgam na wszystko co jest najświętszego na świecie!... Zlituj się nademną...
— Dobrze, zlituję się przez pamięć na ojca, którego nieskażone nazwisko przez twoje niegodne postępowanie splamione zostało... ale natychmiast dasz mi dowód że żałujesz...
— Jakim sposobem?...
— Pomagając mi do wynalezienia bandyty, którego byłeś wspólnikiem! Wydając mi tego człowieka, który cię popchnął do występku...
— Jestem gotów.
— Ten człowiek chciał dostać opieczętowane papiery, które posiada panna Renata?
— Tak jest... i to okłamując mnie co do ich natury, skłonił mnie co do ich pochwycenia...
— Dokąd miałeś zanieść te papiery zbrodniarzowi?
— Do Troyes...
— Do którego miejsca w Troyes?
— Do oberży pod Czerwonym kapeluszem przy ulicy Portowej...
— Kiedy?
— Jutro, a raczej dzisiaj.
— O której godzinie?
— W południe... Miałem wyjechać pociągiem odchodzącym o czwartej minucie jedenastej...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1480
Ta strona została przepisana.