— I ja cię kocham także, moja matko... — rzekła do niej wyciągając ręce. — Oddawna... zawsze kochałam cię nie znając, albo raczej znałam cię... widywałam cię w marzeniach.
— I chciano dzielącą nas przepaść uczynić nieprzebytą!... — zawołała pani Bertin — zaprzysiężone śmierć twoją, aby nas rozłączyć na zawsze!. Czyż mi znów co groziło? — zapytała Renata.
— Byłaś skazana na śmierć!...
— Czy to być może?...
— To jest rzecz pewna... Jeżeli jeszcze żyjesz, to cud prawdziwy! Zrozumiesz to, dowiedziawszy się co zaszło w Port-Creteil...
— W Port Creteil? — powtórzyło dziewczę.
— Tak, u nędznika, do którego miałaś odnieść koronki...
— Ale jakim sposobem?
— Słuchaj swojej przyjaciółki... Na twojem miejscu ona o mało nie umarła.
— Zirza opisała straszliwy dramat w domku w Port-Creteil.
Renata, Wiktor i Ryszard zbledli ze strachu.
— Nie ma wątpliwości! — rzekł podmajstrzy, gdy Izabella skończyła swoje opowiadanie. — Ten podły Fradin jest nie kto inny tylko Paweł Pelissier, zawzięty prześladowca, nieubłagany nieprzyjaciel panny Renaty, który jeszcze dzisiejszej nocy chciał jej skraść papiery powierzone przez pana Pawła mojej pieczy.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1487
Ta strona została przepisana.