— Miejcież rozum! — W kogoż by można wmówić, że taki dom nie posiada w kassie biletu na tysiąc franków... — Powiedziano abyś my przyszli o drugiéj... tyle czasu potrzeba aby werkmajster uregulował rachunki... — Nie trzeba nic przesadzać...
— Ty myślisz jedno, a ja drugie... — Zobaczymy kto ma słuszność.
— A jednak gdyby cię zatrzymano, to nie miałbyś przeszkody aby zostać!...
— Rozumie się, ale...
— Stul gębę! — rzekł Caperon żywo — Ot idzie Wiktor Beralle.
Właśnie otworzyły się drzwi resturacyi i wszedł werkmajster.
Był to młodzieniec blisko dwudziesto-pięcioletni, średniego wzrostu, zgrabny, z twarzą wyrażającą szczerość i prawość, jakkolwiek zgromadzeni nie wiele dlań okazy wali sympatyi.
Miał czarne włosy, ciemne wąsy i ciemno-siwe oczy.
Ubiór jego bardzo prosty, lecz elegancki w skutek sposobu w jaki był noszony, składał się z garnituru z grubego granatowego sukna i małego okrągłego kapelusika.
Baudu opuścił kantor, postąpił parę kroków na spotkanie nowo przybyłego i podał mu rękę z zapytaniem?
— Dziś tak wcześnie na śniadanie?
— Nie, ojcze Baudu, jeszcze nie. — Przychodzę dowiedziéć się czy tu nie ma Ryszarda.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/149
Ta strona została przepisana.