„Pan Paweł Lantier wyjechawszy wczoraj wieczorem z Paryża, przybył zbyt późno, aby się mógł dostać do kancelaryi więziennej i otrzymać żądane objaśnienia... Dopiero jutro rano, a raczej dziś rano będzie miał to zadowolenie.
„Otóż wsiadłszy do pociągu o czwartej minut pięć, z pewnością spotkamy się z panem Pawłem, zawiadomimy go o tém, co się dzieje, a on nam dopomoże w zatrzymaniu bandyty, ktokolwiekby się ukrywał pod nazwiskiem Pawła Pelissier.
— Uczyń to, mój przyjacielu — rzekła żywo Renata. — Jedź do Pawła, powiedz mu wszystko. Niech, wie, żem odnalazła matkę i podzieli się ze mną szczęściem...
— Niechaj wie także. — dodała Małgorzata — żem go kochała czule jako syna mojej siostry, lecz jeszcze go czulej kochać będę jako swego własnego syna...
— Powrócicie tu do nas? — rzekła Renata.
— To będzie zależnem od okoliczności... W każdym razie nie wyjeżdżajcie panie z Nogant przed otrzymaniem odemnie depeszy... Kto wie, czy wasza obecność w Troyes nie będzie potrzebna?
— Zgoda, panie Wiktorze... — rzekła Małgorzata. — Zaczekamy... Teraz przejdź pan do gospodarza i każ dać pokoje dla panny de Terrys i dla pani Zirzy.
— Tylko dla — panny de Terrys... — przerwała Zirza.
— Czyż pani nie potrzebujesz wypoczynku?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1491
Ta strona została przepisana.