Poczem głośno dodała:
— Dziękuję, panie Beralle... Możesz pan jechać... ten depozyt jest w dobrych rękach...
— Do widzenia, moja droga Renato... — rzekła Zirza, całując córkę Małgorzaty. — Przywieziemy ci wkrótce twego ukochanego.
Była już blizko czwarta zrana.
Wiktor i Zirza udali, się na kolej.
Matka i córka pozostawszy same, znowu rzuciły się w swoje objęcia.
Obiedwie wylewały słodkie łzy, łzy rozczulenia i radości.
Poczem pani Bertin w krótkości opowiedziała to, co Renacie wypadało wiedzieć z upłynionego czasu.
— O! moja ukochana matko — zawołało dziewczę wysłuchawszy opowiadania do końca — ileż ty musiałaś cierpieć! — Ileż musiałaś płakać!... Zapomnij o wszystkiem teraz, gdy ci jestem po wrócona... Jesteśmy razem i ja cię kocham...
Małgorzata z uniesieniem spoglądała na tę twarz anielską.
Wzięła Renatę w objęcia, pokryła ją pocałunkami, a potem rzekła:
— Musisz czuć potrzebę spoczynku, pieszczotko? Trzeba się położyć do łóżka... ja będę czuwała przy tobie.
Dziewczę usłuchało, i w kilka minut później spało spokojnym snem pod okiem swojej matki.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1493
Ta strona została przepisana.