— Czy przyjedzie? — zapytała Małgorzata.
— Bez wątpienia!... — Byłby zemną przyszedł, ale musiał wydać pilne rozporządzenia co do budowy... — Przedwczesna zima, przy śniegu, zaskoczyły go znienacka... Trzeba wszystkiemu zapobiegać... — Kazał mi powiedzieć ci, ciociu, że ma nadzieję odtąd, widywać cię częściej...
— Bardzo będę temu rada... Teraz mi wolno przyjmować osoby, które mnie kochają.
— A my nie byliśmy kochani przez pana Bertin... O! nie! — rzekł Paweł z uśmiechem.
— To prawda, moja familia, nawet przybrana, budziła w nim wstręt głęboki...
— Ach! — szepnęła półgłosem panna de Terrys, to był szkaradny człowiek...
— Pst! — rzekła żywo wdowa. — Postanowiliśmy to zapomnieć o wszystkiem...
I zwracając się do Pawła, dodała:
— Jak dawno wróciłeś do Paryża?
— Od dwóch tygodni, kochana cioteczko...
— Nie tęgą miałeś podróż...
— Zimno, ale mi to wszystko jedno... Moim celem było zebrać pewne notaty w bibliotekach publicznych i zapewniam cię że tam było bardzo gorąco...
Starzy uczeni tak lubią ciepło!...
— Bawiłeś jakiś czas w Troyes?
— Parę tygodni.
— A pan Paweł jeździł do Troyes?... żywo Honoryna.
— Tak, pani... Znalazłem tam drogocenne do-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/15
Ta strona została przepisana.