— Dzisiaj niedziela i oprócz uwolnień, które mogą mieć miejsce o ósmej zrana, kąncelarya w niedzielę bywa zamknięta...
Zamknięta! — zawołał Paweł zadziwiony — a to niesłychane nieszczęście, bo objaśnienia tego potrzebuję bez zwłoki!...
— A czy pan nadzorca nie mógłby pana objaśnić?
— Zapewne mógłby...
Czy nie możnaby się z nim zobaczyć?...
— I owszem... Zostaniesz pan do niego zaprowadzony.
Odźwierny zawołał jednego ze służby więziennej i wskazując na Pawła Lantier, rzekł:
— Zaprowadźcie tego pana do nadzorcy.
Oficyalista wziął jeden z kluczy wiszących na gwoździu, otworzył ciężkie drzwi prowadzące do wnętrza więzienia i gestem zaprosił młodzieńca, aby szedł naprzód.
Paweł wszedł na długi korytarz podparty ciężkiemi słupami i oświecony ostrołukowemi oknami, dawne miejsce przechadzki klasztornej.
Przeszedłszy tą galeryą dziesięć lub piętnaście kroków, oficyalista idący teraz naprzód znowu zatrzymał się przed drzwiami.
— Jesteśmy już, rzekł.
I zapukał.
Młodziutkie dziewczę drzwi otworzyło i zapytało:
— Czego chcecie Wilhelmie?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1506
Ta strona została przepisana.