— Ktoś przyszedł do pana nadzorcy.
— Ojciec jest w domu, proszę wejść.
Student przestąpił próg, kłaniając się dziewczynce, która drzwi zamknęła.
— Proszę pana z sobą... — dodało dziecię.
I zaprowadziła Pawła do pokoju, służącego zarazem za gabinet do pracy, w którym człowiek pięćdziesięcioletni ubrany w przepisany mundur urzędników więziennych siedział przy stole.
— Ojcze, jakiś pan przyszedł...
Nadzorca zajęty pisaniem, podniósł głowę i ujrzawszy nieznajomego wstał z krzesła i postąpił ku niemu.
Dziewczynka wyszła.
— Pan do mnie ma interes? — zapytał nadzorca podając krzesło.
— Tak panie, w zastępstwie pisarza więziennego.
— Jestem na pańskie rozkazy, jeżeli go tylko będę mógł zastąpić...
— Nie wątpię o tem, jeżeli pan jesteś już od pewnego czasu przy tem więzieniu.
— Wszedłem do służby w niém przed dwudziestoma dwoma laty jako prosty dozorca i widziałem przed sobą dużo przesuwających się znajomych twarzy... O co idzie?
— O objaśnienie...
— Co do więźnia?
— Tak, panie.
— Jego nazwisko?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1507
Ta strona została przepisana.