— Paweł Pellissier...
Nadzorcą zmarszczył brwi i zamyślił się.
— Paweł Pelissier... — powtórzył. — Czyś pań pewny, że to w istocie był Paweł Pelissier.
— Jaknajpewniejszy.
— Z naszych więźniów żaden się tak nie nazywa i prawie bym przysiągł, że nazwisko to nie znajduje się w naszych księgach.
Student nie zniechęcił się tym pierwszym zawodem i mówił dalej:
— Dopomogę pamięci pańskiej... Więzień o którym mowa, uciekł z tego więzienia...
— Jak dawno?
— Dwudziestego trzeciego października roku bieżącego...
— Bardzo dobrze... Wymieniasz pan datę i ta jest rzeczywistą... W istocie w noc z 23 na 24 mieliśmy ucieczkę, a ucieczka ta nastąpiła Wwnajszczególniejszych warunkach... Nikt nie mógł dojść nigdy jakim sposobem ów więzień, najprzebieglejszy lis w świecie, mógł wyjść z drogi otaczającej więzienie, na którą się spuścił za pomocą prześcieradła, przepiłowawszy kraty okna.
— Zatem W dniu który Wymieniam ucieczka rzeczywiścîe miała miejsce?
— Zpewnością, ale nie powiodła się biednemu zbiegowi.
— Jakto?
— Bo nie żyje...
— Nie żyje! — zawołał syn Paskala.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1508
Ta strona została przepisana.