— Tak, panie... na drugi dzień nad brzegiem Sekwany, w stronie ku Troyes, znaleziono jego czapkę i różne inne rzeczy które do niego należało, co dowodzi, że usiłując przepłynąć rzekę, utonął.
— A! doprawdy, to dziwne!
— Dla Czego?
— Gdyż zbieg z 23 października wcale nie utonął, skoro przybył do Paryża...
— To być nie może!
— Jestem tego pewny... Mam nawet dowód.
— Dowód?...
— Niezbity...
— Zgadzam się jeżeli pan zechcesz, ale z dowodu tego nie wypływa, aby zbieg z 23 października nazywał się...
— Czy pan znasz jego prawdziwe nazwisko?
— Tak jak swoje własne! Ów łotr był moim współrodakiem... Rodem tak jak i ja z Troyes, pochodził z porządnej rodziny... Znałem go młodym... Wuj jego niedawno umarł w Viry-sur-Seine, zostawiając cały majątek swemu siostrzeńcowi, który mieszka w Paryżu... bogatemu przedsiębiercy... Ten wujaszek to był figura... deputowany... nazywał się pan Robert Vallerand...
— Robert Vallerand! — zawołał Paweł. — Jakieś pan wymówił nazwisko?
— Człowieka kochanego, szanowanego, żałowanego przez wszystkich, zmarłego w dniu 25 października, w dwa dni po ucieczce siostrzeńca...
Student zbladł jak trup.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1509
Ta strona została przepisana.