— Przed chwilą tu była, aby ze mną porozmawiać, gdyż spać nie mogła. Tylko co weszła na górę.
— Pójdźmy do niej...
Jasnowłosa Zirza uściskawszy Pawła z wylaniem została uderzona ponurym wyrazem jego twarzy.
— Co tobie jest? — zawołała. — Zkądże ta mina pogrzebowa, kiedy cię czeka dobra nowina?
Paweł uśmiechnął się boleśnie.
— A raczej pół tuzina dobrych nowin!... — mówiła dalej młoda kobieta. Osądź sam...
I chciała rozpocząć opowiadanie tego, co mu już Wiktor objaśnił.
— Wiem o tem wszystkiem, droga Zirzo... — przerwał Paweł. — Wszystko co dotyczę ciebie, dotycze i Renaty... Ale jest rzecz której nie wiem, a którą chciałbym wiedzieć...
— Czy ja ci mogę tej wiadomości udzielić?
— Być może... Kto jest ojcem Renaty?... Czy przy tobie wymieniono jego nazwisko?
— Tak jest, i dziwnym zbiegiem okoliczności, ojciec Renaty jest twoim ciotecznym dziadkiem...
Z bladego jakim był Paweł stał się zielonym.
— Robert Vallerand, czy tak? — szepnął.
— Tak jest, Robert Vallerand zmarły nazajutrz po dniu, w którym twoja ciotka Małgorzata została wdową.
Student spuścił głowę.
Nerwowe drżenie wstrząsało jego ciałem.
— Więc nie omyliłem się... — rzekł nagle głuchym głosem. — Wszystko się z sobą wiąże... Nie ma
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1515
Ta strona została przepisana.