— Zobaczę go... — odpowiedział student głuchym głosem.
Wiktor spojrzał na zegarek.
Ten wskazywał jedenastą.
— Czas w drogę... — rzekł do brata. — Pamiętaj o tem co ci powiem.
— Słucham i zapamiętam... — Wskazawszy mu położenie ulicy Portowej i oberży pod Czerwonym Kapeluszem, podmajstrzy ciągnął:
— Pod Czerwonym Kapeluszem zaczyna się korytarz w głębi sali, a w korytarzu tym są oddzielne gabinety. Jeżeliby Pawła Pelissiera nie było tam w chwili, gdy ty przyjdziesz, wejdziesz do pierwszego gabinetu, którego okno wychodzi do sali i każesz sobie podać śniadanie; gdy twój jegomość nadejdzie, zobaczysz jak będzie wchodził i dasz mu znak aby do ciebie przyszedł. Jeżeliby cię wyprzedził, to tam go zaprowadzisz...
— Dobrze.
— We właściwym czasie znajdziemy się wszyscy trzej w sali. Nami się nie zajmuj.
— Dobrze, biegnę...
I w istocie Ryszard pobiegł na ulicę Portową.
Paweł, Wiktor i Zirza szli za nim zblizka.
Podmajstrzy wydawał się zajętym i wyraz jego twarzy nie był zwodniczym.
Myślał on o straszliwem położeniu Syna swego zwierzchnika, położeniu, którego grozę oceniał i szukał w swoim umyśle jakiego sposobu na zaradzenie temu.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1519
Ta strona została przepisana.