Restaurator spiesznie przyniósł sporą księgę, którą położył na stole.
Pani Baudu otworzyła ją i poszukała nazwiska Wiktora Beralle
— Jest... — rzekła. — Dodaj pan sam, a jeśli się omylisz na moją korzyść, to tém gorzéj dla ciebie.
Wiktor wziął pióro i wpisywał cyfry, gdy tymczasem gospodyni zajęta była kuchnią, dziewczęta zaś coś cicho do siebie mówiły.
— Sześćdziesiąt dwa franki... — rzekł po chwili... — oto jest bilet stu frankowy.
— Czy wydać resztę? — zapytała.
— Nie trzeba, — i odparł werkmajster. — Niech rosną, oszczędności składne na wesele.
I czule spojrzał na Stefcię, która patrzała na niego z miłością.
— Tak, to dobrze! — rzekła gospodyni; — oszczędność, ta do wszystkiego prowadzi. — To też bądź spokojny, Stefcia prędzéj czy późniéj zostanie twoją żoną i zdaje mi się że się nie da prosić aby powiedzieć: tak.
— O! mamo... mamo.. — wyjąkało dziewczę rumieniąc się znowu.
— Cicho, bębnie! — odparła pani Baudu uśmiechając się pomimo woli — to co ja mówię, do ciebie nie należy! — Zatém mam zapisać na twoją korzyść trzydzieści ośm franków, — dodała — ponieważ we mnie masz więcéj zaufania niż w bankierze lub notaruszu! Oho! twój woreczek pęcznieje! — Ogółem: pięć tysięcy siedmset trzydzieści ośm franków! —
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/152
Ta strona została przepisana.