— Dobrze, idę do niego...
— Jakie pan pijesz win0.
— Butelkę zwyczajnego.
Młodzieniec przeszedł przez salę, wszedł na korytarz i otworzył drzwi do gabinetu wskazanego przez gospodarza i opisanego mu poprzednio przez Wiktora.
— Jeszcze go nie ma... — rzekł siadając przy małym żelaznym piecyku, w którym się palił węgiel kamienny. — A jednak dwunasta już wybiła...
Chłopiec przyniósł nakrycie, szynkę, chleb i butelkę wina.
Ryszard zaczął śniadanie.
Nie miał apetytu.
Wzruszenie sznurowało mu gardło i ściskało żołądek.
Prócz tego głuchy gniew przeciw sobie samemu huczał w jego pomięszanym umyśle.
Nie mógł zapomnieć owej nocy w Nogent-sur-Seine w hotelu pod Łabędziem krzyżowy gdzie jak ostatni nędznik wchodził do kobiety aby ją okraść.
Przypomnij sobie brata ukazującego mu się nagle, aby bronię Renaty, narzeczonej Pawła Lantier.
Dzięki przebaczeniu Wiktora wychodził z kałuży w którą popadł, i przyrzekał sobie straszliwy odwet na Pawle Pelissier.
Ryszard wlał odrobinę winą do ogromnej ilości wody, którą wypił, nie bez wyrazistego skrzywienia, ale przysiągł nie upijać się więcej i chciał dotrzymać słowa.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1526
Ta strona została przepisana.