Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1540

Ta strona została przepisana.
XXVIII.

— On myśli się zabić... — powtórzył Wiktor. — Przebóg, ja to wiem aż nadto dobrze, ale nie trzeba aby się zabił!... Synowie nie odpowiadają za winy ojców... Gdzież byłaby sprawiedliwość, ażeby hańba winowajcy spadała na niewinnego? Potrafię więc przeszkodzić jego projektowi samobójstwa...
— Cóż przedsięweźmiesz?
— Koniec cię objaśni.
— Czemże ci mogę służyć?
— Wyjeżdżając do Nogent-sur-Seine pierwszym pociągiem... Rozumiesz mnie?...
— Doskonale... Trzeba będzie o wszystkiem powiedzieć pani Bertin, czy tak?
— O wszystkiem, bez wyjątku...
— Ale Paweł?
— Z tej strony nie ma się obawiać niczego fatalnego i bezzwłocznego... Przysiągł mi, że poczeka do jutrzejszego wieczora.
— Trzeba; będzie, aby pani Bertin i Renata, jutro, odbywszy wizytę u notaryusza, tutaj były...
— Tak, tak właśnie...
— Będą... Ja wyjeżdżam...
— Czy masz pani pieniądze?
— Więcej niż mi potrzeba...
— Dziękuję za twoje dobre chęci, droga pani Izabelllo... Ja wracam tam, na górę...