Zirza wyszła udając się na kolej, gdy tymczasem Wiktor połączył się z bratem i Pawłem Lantier, którzy pilnowali Leopolda Lantier.
Ten ostatni, czyniąc z potrzeby cnotę, położył <się do łóżka.
— Sznury... — rzekł Wiktor do Ryszarda.
Młodzieniec rozwinął paczkę zawiniętą w szary papier i wydobył zwój sznura cienkiego lecz silnego, który kupił w drodze.
— Chcecie mnie związać? — rzekł były więzień z szyderczą miną.
— Tylko ręce...
— Zapewniam was że to niepotrzebne... Wcale nie myślę uciekać...
— To być może, ale ja nie dowierzam...
— Jak ci się podoba... Wiąż, będę cierpliwy...
— Trudno byłoby, ażebyś nim nie był...
Ryszard kazał podnieść więźnia i silnie skrępował mu ręce z tyłu.
— Tym sposobem mój brat sam wystarczy do pilnowania cię, jeżeli ja i pan Paweł będziemy potrzebowali wyjść... A teraz poproszę pana Pawła, aby razem z Ryszardem wyszedł obstalować dla nas wszystkich śniadanie... Tymczasem ja sobie porozmawiam z panem Leopoldem Lantier...
Młodzieńcy wyszli z pokoju.
Były więzień i podmajstrzy zostali sami.
— Spiesznie pomówmy i cicho... — rzekł ten ostatni — ojciec pana Pawła jest w Troyes...
— Prawda, ale zkąd o tem wiesz?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1541
Ta strona została przepisana.