Prokurator Rzeczypospolitej podał rękę wchodzącemu notaryuszowi.
— Kochany panie — rzekł do niego, — tem przyjemniej pana, widzę, że odwiedziny pańskie są rzadkie.
— Zapewniam pana, że to wcale nie od mojej zalety woli... — odpowiedział notaryusz wesoło. — Przyjechałem na pańskie wezwanie, ale mocno zdziwiony, a szczególniej mocno zaciekwiony... Od dwóch dni zadaję sobie pytanie, czego pan możesz odemnie potrzebować...
— Idzie o rzecz bardzo ważną...
— O jaką?
— Czy pan znałeś Roberta Vallerand?
— Bardzo dobrze, był to mój klijent i przyjaciel...
Paskal Lantier powinien się był spodziewać, takiej odpowiedzi. Jednakże po skórze jego; przebiegło lekkie drżenie.
— Mam honor przedstawić panu jego siostrzeńca... — mówił dalej prokurator, wskazując na przedsiębiorcę.
Notaryusz obrócił się do Paskala.
Obadwaj się sobie ukłonili.
— Pan Paskal został tu przezemnie wezwany, aby przedstawił swoje prawa do spadku po wuju, którego jest jedynym prawym spadkobiercą.
— Po tych wyrazach nastąpiło milczenie.
Przedsiębierca wlepiwszy wzrok w notaryusza, czekał z zakłopotaniem, bardzo podobnem do niepokoju.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1551
Ta strona została przepisana.