— I bardzo naturalnie.
— Dla czego?
— Bo ona była w miejscu pewnem, w skrzyni mego kolegi Emila Auguy, notaryusza paryzkiego przy ulicy Piramid.
Paskal Lantier uczuł, że krew zastyga mu w żyłach.
Zatem notaryusz o tem wiedział.
Co teraz nastąpi?
Opanował go wzrastający niepokój; pot zwilżał mu skronie; w uszach odzywały się dziwne dźwięki.
Niemniej jednak ostatecznym wysiłkiem przywołał siłę woli i zdołał ukryć swoje pomieszanie.
— A więc — zapytał żywo prokurator Rzeczypospolitej, — czy koperta ta jeszcze znajduje się w skrzyni pańskiego kolegi?
— Nie — odpowiedział pan Audouard — i to z najprostszego w świecie powodu... została mi przyniesiona dziś rano przez prawdziwą, jedyną spadkobierczynię Roberta Vallerand.
Tymrazem Paskal się zerwał z przerażeniem, pewny, że został zdradzony przez Leopolda.
— Prawdziwą... jedyną spadkobierczynią Roberta Valleranda, uprawnioną córkę Roberta i Małgorzaty Berthier... — mówił dalej notaryusz. — Zatem,