Ujrzawszy go Małgorzata zadrżała.
— Pan Lantier!... — zawołała.
— Tak jest pani — odpowiedział urzędnik. — Pan Lantier który mniemał, że dziedziczy po swoim krewnym i który nie bez zdziwienia widzi, że majątek Roberta Vallerand przechodzi w ręce panienki o której istnieniu nie wiedział...
— A! — rzekła Małgorzata, rzucając na swego szwagra spojrzenie z wyrazem niepodobnym do opisania, — on nie wiedział...
— Nie, pani.
— A więc! przedstawiam mu swoją córkę, Renatę Valierand, córkę Roberta.
Paskal machinalnie się skłonił.
Myślał:
— Ona mnie nie oskarża!... Co to znaczy?...
Prokurator Rzeczypospolitej mówił dalej:
— Panna Renata znajduje się obecnie w posiadaniu majątku swego ojca... Dzięki ostrożnościom przedsięwziętym przez Roberta Vallerand, właściwie tu nie ma mowy o spadku, lecz o zwrocie depozytu w zamian za pokwitowanie... Charakter naturalnej córki, panny Renaty, w obecnym wypadku, wcale mi się nie zdaje czynić ją niezdolną do posiadania całego majątku... — Czy nie masz pan, panie Lantier, jakiego przeciw temu zarzutu?
— Żadnego, panie prokuratorze... — wyjąkał Paskal.
— Zatem, więcej pana nie zatrzymuję...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1556
Ta strona została przepisana.