— O! jeszcze co!... — mnie się spać nie chce... powietrze w Pantin nabawiło mnie pragnienia... ja chcę pić...
— Nie będziesz pił...
— Będę.. mam pragnienie...
W téj chwili do rozmowy wmięszała się pani Baudu, która nadeszła z kuchni oparłszy pięści na biodrach.
— A ja, — rzekła z kolei — ja ci zaręczam, że nie będziesz pił, przynajmniéj tutaj, bo ci tu nikt nie poda, ani ja, ani Baudu...
— Głos gospodyni zdawał się wywierać na Ryszardzie pewne wrażenie, ale był zbyt pijany aby wrażenie, to było bardzo głębokie.
— Mamo Baudu... wybełkotał — nie mruczmy... prawda że jestem odrobinę ululany...
— To jest, żeś pijany jak sztok...
— Już miesiąc jak mi się to nie przytrafiło...
— I to jeszcze mało!... — Wstydzić byś się powinien takiego postępowania!... Człowiek pijany, to gorzej jak bydlę!... Ja nigdy Wirginii nie wydam za pijaka...
— Mamo Baudu, ja nie jestem pijakiem...
— Nieszczęśliwy... zaledwie stoisz na nogach.
— Być może, że wypiłem kieliszek za wiele, ale wiadomo, człowiek daje się wciągnąć....
— Ładna wymówka!... Chłopak uczciwy nie daje się wciągać... oszczędza... myśli aby zapłacić długi...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/156
Ta strona została przepisana.