Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/18

Ta strona została przepisana.

pięciu lat widzę iż hrabia de Terrys jest już cierpiącym, ale nie chorym i znajduję, że jak na człowieka znużonego długiemi podróżami, jest silny...
— Nieszczęściem ja nie mogę podzielać tego zdania... Kaszel, który go opuścił przez kilka miesięcy powrócił uporczywszy... ostrzejszy... z towarzyszeniem braku oddechu i osłabieniem...
— Cóż mówi jego lekarz?
— Ojciec nie chce przyjąć żadnego...
— Nie ustępuj mu w tym względzie, kochanko... — Zmuś go aby się zgodził na konsylium, choćby dla twego uspokojenia...
— To jest niepodobieństwem... on się nigdy na to nie zgodzi... Gdybym wezwała doktora, odprawiłby go, niechcąc go nawet słuchać... — On lubi powtarzać: — „Ja jestem własnym lekarzem, i temu zawdzięczam że jeszcze żyję. Gdybym wykonywał co mi przepisze jaki adept Fakultetu, nie żyłbym już od lat pięciu!“ — I cóż odpowiedzieć na takie rozumowanie, prawdziwe lub fałszywe?

.

III.

Przyznaję, że odpowiedź jest trudna, gdy się napotka taki upor; — rzekła Małgorzata Bertin, — ale twój ojciec, kochanko, bardzo błądzi spuszczając się na swoje wyłącznie światło... Zamiast myśleć tylko o sobie, co jest egoizmem, powinienby trochę pomyśleć o tobie... W twoim wieku, kochane dziecię, obowiąz-