umarł... a może to jest krewna, która przybywa po spadek... Ej, żeby to mnie się tak trafiło!...
Popędził konia, szybko przebył drogę i wjechał w zawsze otwartą bramę zamku.
Prawie wszystkie żaluzye od frontu były zamknięte.
Małgorzata wysiadła, przebyła stopnie perystytu, nacisnęła klamkę i weszła.
W chwili, gdy przestępowała próg przedsionka, ukazał się Klaudyusz, służący deputowanego, przychodzący z wnętrza.
Miał oczy czerwone, twarz jego wyrażała najgłębsze zmartwienie.
Wdowa, mocno zamyślona, nie dostrzegła tego szczegółu.
Pragnęła się dowiedziéć, czy po wczorajszéj wizycie, gospodyni dopuści ją do swego pana.
Trzeba dodać, że była zdecydowana przełamać zakaz i zobaczyć się z Robertem, chociażby miała stać się przyczyną skandalu.
— Co pani żąda? — rzekł Klaudyusz z ukłonem.
— Chciałabym się widziéć z gospodynią...
W tej chwili jest to niepodobieństwem... Pani Urszula pojechała do merostwa z oznajmieniem. Ale ja mogę pani służyć pod jéj niebytność AONG NAGT
— Chciałabym się zobaczyć z panem Vallerand.
Klaudyusz się cofnął.
— Zobaczyć z panem! wyjąkał stłumionym głosem.
— Tak jest.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/190
Ta strona została przepisana.