— Wątpię o tém...
— Doprawdy?
— Tak jest, droga przyjaciółko... — Gdyby mnie przewidywane przez ciebie nieszczęście spotkało, gdybym straciła ojca, zdaje mi się, że nie spieszyłabym się z wybraniem sobie pana... Ja mam pojęcia bardzo niepodległe, któreby może drażniły mego przyszłego... — Lubiłabym podróżować... jeździć tu i owdzie... to tam, to w inną stronę... żyć po kawalersku!... — Wolność musi być tak miłą!... Jak pan myślisz panie Pawle?
Siostrzeniec Małgorzaty zadrzał...
— Ja tak samo myślę, że wolność jest rzeczą nieocenioną... — odpowiedział, — lecz sądzę także, że jest coś daleko wyższego nad wolność, a tém jest rodzina... mąż, którego się kocha i który kocha... ukochane i ubóstwiane dzieci...
Honoryna zarumieniła się trochę, spuściła głowę, zdawała się rozmyślać i wyjąkała:
— Być może... tak.. może pan i masz słuszność...
A potem dodała wesoło:
— Zapewne pan prawdę mówisz, ale ja jeszcze nie mam do tego ochoty...
— Koteczko — przerwała Małgorzata — pomówimy o tém jeszcze...
Zapukano zlekka do drzwi.
— Proszę, — rzekła wdowa.
Ukazał się Javolet.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/20
Ta strona została przepisana.